Czy warto przedłużać gwarancję na sprzęt RTV AGD oraz elektronikę?
Kupujesz nowy sprzęt? Może to telewizor, laptop, a może lodówka z bajerami. Nagle podchodzi sprzedawca i wtedy pada to pytanie: "A może przedłużona gwarancja?" I zaraz po zadaniu pytania, zaczyna się wywód, że to tylko parę złotych więcej, że sprzęt przecież drogi, że nigdy nie wiadomo oraz klasyk, że komuś tam to się bardzo opłaciło bo sprzęty się psują.
No i co robi człowiek? Zaczyna się wahać, bo przecież ... może rzeczywiście warto? Może to dobra inwestycja? Może jak nie wezmę, to się zaraz coś zepsuje?
Znasz to uczucie? Jasne, że znasz, bo sklepy wiedzą, jak grać na naszych emocjach. Jednak zanim podejmiesz decyzję warto się zatrzymać i spojrzeć chłodno. Zadać sobie pytanie: czy to się rzeczywiście opłaca? Czy ta "przedłużona gwarancja" to super ochrona czy może tylko kolejny sposób na wyciągnięcie kasy?
No właśnie. I o tym będzie ten tekst. Bez ściemy, bez reklam, za to z przykładami, pytaniami i kilkoma zdziwieniami po drodze. Jak już dotrwasz do końca, pamiętaj o jednym: do sklepu udaj się z podjętą decyzję: bierzesz lub nie bierzesz gwarancji. Jeśli już ją podjąłeś to jej nie zmieniaj pod wpływem emocji, bo te bywają zgubne.
Czy opłaca się przedłużać gwarancję w sklepach Euro RTV AGD, Media Expert i innych?
Na pierwszy rzut oka wygląda to niewinnie, no bo co złego może być w dodatkowym ubezpieczeniu? Przecież to tylko gwarancja, prawda? Ot, parę złotych więcej, święty spokój na dłużej ... ale wystarczy uzmysłowić sobie jedną, podstawową rzecz. Kto na tym naprawdę zarabia?
Po pierwsze - firma, która taką gwarancję oferuje, tzw. gwarant. To oczywiste, oni przecież nie robią tego charytatywnie. Po drugie - sklep. Tak, dobrze czytasz, sklep najczęściej również bierze dla siebie działkę. Często jest to stała prowizja, albo procent od wartości gwarancji. I zgadnij, kto jeszcze na tym korzysta? Niejednokrotnie sam sprzedawca. On też ma swoją premię, jeśli tylko przekona Cię do kupna - choć to akurat nie jest regułą.
I teraz wyobraź to sobie: po stronie gwaranta jest sztab ludzi, tj. obsługa, konsultanci, serwis, analitycy, marketing, czyli cała armia ludzi do wyżywienia. Każdy musi przecież dostać pensję bo za darmo nie pracuje, a do tego trzeba kupić sprzęt na którym pracują.
Jakby tego było mało dochodzą jeszcze realne naprawy oraz przesyłki, logistyka i reklamacje. Kasa, kasa i jeszcze raz kasa. Skąd się to wszystko bierze? No właśnie ... z kieszeni tych, którzy gwarancję wykupili.
To klienci niczym mali sponsorzy finansują ten cały system.
I to już daje do myślenia co? Skoro cały biznes się spina, a gwarant jeszcze na tym zarabia, to matematycznie Ty (zakładając, że kupujesz gwarancję) musisz stracić. Matematycznie gwarancje po prostu nie są opłacalne dla klientów, ale dla gwaranta. I ta świadomość już sama w sobie wystarczy, żeby nabrać wątpliwości. Czy naprawdę warto to kupować?
Znasz przypadki, gdy ktoś oddał sprzęt, bo się zepsuł, a gwarant odmówił naprawy? No pewnie, jest takich wiele. A powody? Najczęściej "to nie podlega pod warunki gwarancji", "nieprawidłowe obchodzenie się, ze sprzętem". I co wtedy? Zostajesz z popsutym sprzętem i awanturą z wielką firmą, której nawet nie obchodzi Twoje zdanie.
Nie znaczy to, że każda gwarancja kończy się dramatem. Oczywiście, bywają naprawy, które się udają oraz klienci zadowoleni. Nie ma też co popadać w skrajności i twierdzić, że każdy jest spławiany.
Jedno jest pewne - gwarant musi na tym zarobić. To jego cel, a nie Twoje dobro. A żeby on zarobił Ty musisz dopłacić więcej, niż przeciętnie się z tego korzysta. Proste równanie.
I jeszcze coś. W przedłużonych gwarancjach lista wyjątków bywa dłuższa niż sama treść gwarancji producenta. Czasem aż trudno uwierzyć, co tam się nie łapie. A koszt? Przedłużona gwarancja potrafi kosztować 10, 20, a nawet 40% wartości sprzętu.
I teraz zastanów się. Jeżeli coś się zepsuje czy nie taniej będzie naprawić to samemu albo zlecić komuś? Może nawet szybciej i wygodniej? No i jeszcze jedno, po czasie ta gwarancja może się po prostu nie opłacić. Technologia idzie do przodu, a Ty zostajesz z naprawionym, ale już przestarzałym sprzętem.
A jeśli nic się nie popsuje? Cóż ... kasa poszła. Ile takich pieniędzy rocznie znika w systemie? Miliony. Bo my lubimy spokój, ale czasem za ten spokój przepłacamy i to mocno.
Więc zanim klikniesz lub zgodzisz się wypowiedzieć zdanie "tak, chcę przedłużoną gwarancję" może warto się chwilę zastanowić?
A może jednak przedłużona gwarancja się opłaca?
No dobrze to teraz od drugiej strony, bo może jednak w pewnych sytuacjach warto wziąć tą gwarancję?
Wyobraź sobie, że wydajesz majątek na sprzęt. Telewizor za sześć koła. Laptop za osiem, albo profesjonalny ekspres do kawy za równowartość trzymiesięcznej pensji. I co wtedy? Jeśli coś się zepsuje, a Ty nie masz zapasu gotówki - robi się nerwowo. Tu naprawdę warto się zatrzymać i pomyśleć. Może w tym przypadku dodatkowa gwarancja to nie fanaberia, tylko rozsądne zabezpieczenie?
To trochę jak z samochodem. OC to obowiązek, wiadomo, ale wielu z nas dobrowolnie kupuje AC. Dlaczego? Bo jak rozbijesz auto i nie masz AC, zostajesz z długiem i rozbitym wrakiem. A jak masz AC płaczesz, ale przynajmniej masz czym jeździć bo dostaniesz odszkodowanie. Podobnie może być ze sprzętem. Jeśli nie stać Cię na naprawę albo nowy zakup, może ta gwarancja to właśnie Twoje "elektroniczne AC"?
Nie zawsze musi chodzić o kosmicznie drogie rzeczy. Dla jednej osoby 2 000 zł za telefon to drobiazg, dla drugiej to pół oszczędności życia. Wszystko zależy od Twojej sytuacji finansowej.
Są też konkretne momenty, kiedy gwarancja naprawdę ma sens. Na przykład podczas transportu. Wyobraź sobie, że dźwigasz wielki telewizor, winda nie działa, schody krzywe noga się omsknie i bum. Ekran w kawałkach. Jeśli gwarancja obejmuje uszkodzenia przy transporcie czy rozpakowywaniu to naprawdę warto się nią zainteresować. Przynajmniej na chwilę. Możesz ją wykupić na początek, kiedy ryzyko jest największe, a potem zrezygnować, gdy sprzęt już bezpiecznie stoi na swoim miejscu.
Jest też temat pikseli. Znajomy problem? Nowy telewizor, piękny obraz i jedna biała kropka, która świeci jak latarnia na środku ciemnego morza. Większość producentów uznaje reklamacje dopiero przy kilku wypalonych pikselach. Trzy, pięć, czasem nawet więcej. Są dodatkowe gwarancje w tym przedłużane, które dają wymianę już przy jednym zepsuty pikselu. I to ma sens o ile naprawdę tego nie znosisz. Zepsute piksele najczęściej ujawniają się w przeciągu jednego do trzech miesięcy. Jeśli minie ten okres, a gwarancja pozwala zerwać ją po tym okresie, to warto zastanowić się, czy jej nie wykupić.
W skrócie jeśli masz konkretne powody, realny lęk przed kosztem naprawy, sprzęt wysokiej klasy i niską poduszkę finansową wtedy warto przemyśleć sprawę. Czytaj jednak warunki przedłużonej gwarancji i to bardzo dokładnie. Bez tego nawet najlepsza gwarancja może się okazać papierem bez wartości. Gwarancja nie jest zła sama w sobie, tylko trzeba wiedzieć, kiedy i dla kogo może być dobra.
No to jak, brać tą przedłużoną gwarancję czy jej nie brać?
I tu wracamy do pytania klasyka. Brać czy nie brać? I choć odpowiedź kusi, by była jednoznaczna niestety taka nie będzie.
Z jednej strony gwarancje najczęściej się nie opłacają. To czysta matematyka. Skoro gwarant zarabia, sklep zarabia, sprzedawca dostaje premię to ktoś musi za to zapłacić. I tym kimś jesteś Ty.
Do tego gwarancje są pełne wyjątków. Naprawa może trwać tygodniami, a efekt? Różnie bywa. Masz więc prawo podejść do tego z rezerwą, bo w większości przypadków lepiej odłożyć te pieniądze na bok i po prostu nie przepłacać.
Ale z drugiej strony, są sytuacje, gdzie warto. Masz drogi sprzęt, mało gotówki i wizja awarii przyprawia Cię o palpitacje? To może jednak coś dla Ciebie. Szczególnie na początku przy transporcie, rozpakowywaniu, wypalonych pikselach. Tam, gdzie ryzyko jest największe.
Więc jak to ugryźć? Prosto: jeśli masz pieniądze na ewentualną naprawę nie kupuj gwarancji. A jeśli taka awaria mogłaby Cię finansowo zrujnować rozważ ją, ale mądrze.
I najważniejsze: czytaj warunki, nie wierz na słowo sprzedawcy. Gwarancja to nie magia, to produkt, a każdy produkt trzeba sprawdzić, zanim się go kupi. Czyli raczej nie brać. A czasem? Czasem można.
Zapraszamy również do zapoznania się z naszymi pozostałymi artykułami:
- Kupno na raty 0% w sklepie - czy rzeczywiście są darmowe
- Płatności kartą kredytową przez internet
- Kupno na raty w sklepie - za i przeciw - czy warto kupować
- Zwrot za zakupy w Millennium Bank - lista sklepów
- Ile wynosi okres reklamacji w zdrapkach Lotto?