Błękitny diament Hope i rzekoma klątwa na tych, co go kupowali
Wyobraź sobie diament tak błyszczący, że mógłby przyćmić nawet księżyc w pełni. Jest taki? No aż taki to nie, ale uznajmy, że ze swoją historią niewiele mu brakuje ;). Mowa o słynnym Diament Hope, błękitnej perełce, która rozświetlała życie (i niekiedy mroziła krew w żyłach) swoich właścicieli. A skoro zaczynamy od księżycowego blasku, to może pojawić się też coś o klątwie. No, ale do tego dojdziemy. Na początek nieco o samym diamencie.
Właściwości diamentu
Hope Diamond, bo tak go pieszczotliwie nazwano, jest diamentem, który nie tylko błyszczy, ale także jest jednym z największych błękitnych diamentów na świecie. Waży 45,52 karata, więc nie jest to mały kamyk, który wsadziłbyś do pierścionka zaręczynowego bez obaw, że złamiesz palec. Nie wiesz jak liczyć karaty? Jak wiesz to super. Dla tych jednak co nie wiedzą to: 1 karat = 0,2 g. Waga tego diamentu to 9,104 grama. Niby niewiele, a szacunkowa jego wartość to 200-350 milionów dolarów.
Jego kolor? To taki niebieski, a dokładniej nadzwyczajnie głęboki błękit. Aż trudno uwierzyć, że natura może stworzyć coś tak idealnego. Chemicznie? Niezwykle czysty, co powoduje, że błękitny odcień jest tak głęboki, że przyciąga uwagę niczym diament na statku pirackim.
Ale co sprawia, że jest tak wyjątkowy? Ano, jego skład - to bor dodaje mu tego niesamowitego niebieskiego koloru. A jego wielkość i szlif? Cóż, wygląda jak coś, co powinno leżeć w skarbcu Fort Knox, a nie w rękach śmiertelnych ludzi. Długość to 25,60 mm, szerokość 21,78 mm, głębokość zaś 12,00 mm.
Skąd pochodzi diament Hope?
Diament ten pochodzi z Indii, z legendarnych kopalni Kollur. Znaleziono go gdzieś na początku XVII wieku. Mówi się, że pierwotnie miał większe rozmiary, bo kiedyś ważył aż 112 karatów! Czyli ile? Jak już wiemy z wcześniejszych wyliczeń, 1 karat to 0,2 g. Ważył więc 22,4 grama. To prawie trzy razy więcej niż obecnie. Był oczywiście idealnym kandydatem do kradzieży i machinacji, bo kto by nie chciał mieć takiego cudeńka?
I tutaj zaczynają się prawdziwe historie, a może raczej legendy. Podobno diament został wykradziony z rzeźby hinduskiego bóstwa. Takie czyny nigdy nie kończą się dobrze, prawda? Klątwa? Może. Właściciele szybko zaczęli przekonywać się, że Hope Diamond przynosi więcej kłopotów niż szczęścia.
Diament Hope. © Źródło: Wikimedia Commons. Autor: Mbalotia. Licencja: CC BY-SA 3.0.
Przeróbka w Londynie - prawda czy mit
Historia mówi, że ten piękny klejnot nie zawsze wyglądał tak, jak dziś. W XVII wieku diament ten trafił do rąk króla Ludwika XIV, który włączył go do swojej królewskiej kolekcji. Dla niewtajemniczonych: król Ludwik to władca Francji. Postanowił on oszlifować diament. Nadworny jubiler zrobił co miał zrobić. W 1668 roku po oszlifowaniu ważył 67,125 karata. Wkrótce miał stracić swój blask. Powód? Rewolucja francuska! Nim jednak do tego doszło, przechodził on na kolejnych Ludwików, aż do tego z numerem XVI.
Podczas Wielkiej Rewolucji Francuskiej, gdy rewolucjoniści postanowili wzbogacić się kosztem monarchii, klejnot został skradziony. Był to rok 1792. Ludwik zakończył życie podczas krwawej rewolucji. Została mu odcięta głowa!
Diament zniknął na kilka lat. W końcu pojawił się znowu w 1830 roku, ale… mniejszy. O ile mniejszy? O 23 karaty. Jego nowa wielkość to 44 karaty. Odnaleziony został w Londynie. Niektórzy twierdzą, że przemytnicy przerobili go tam, by nikt nie rozpoznał jego królewskiego pochodzenia. Czy to prawda? Trudno stwierdzić, ale historia ta dodaje smaczku całej opowieści. Badania z 2008 roku bezsprzecznie potwierdziły, że diament Hope i kamień należący do francuskich królów to ten sam klejnot.
Zakończenie w Smithsonian, ale... zanim tam trafił
Ostatecznie diament trafił w ręce znanych kolekcjonerów, a ostatecznym przystankiem jest Smithsonian Institution w Waszyngtonie. Obecnie jest częścią ich kolekcji narodowej, gdzie spokojnie błyszczy i przyciąga tłumy. Ale zanim znalazł swoje muzealne schronienie, przeszedł przez ręce wielu właścicieli, z których nie wszyscy mieli powody do radości...
Diament Hope. © Źródło: Wikimedia Commons. Autor: 350z33. Licencja: CC BY-SA 3.0.
Klątwa diamentu?
Jeśli chcesz wierzyć w klątwy, to Diament Hope jest idealnym kandydatem do wywołania dreszczy emocji. Mówi się, że przynosił nieszczęścia, a niekiedy nawet śmierć tym, którzy go posiadali. Pierwszą ofiarą miał być sam król Ludwik XVI, który nie tylko stracił diament, ale i głowę podczas rewolucji francuskiej. Potem jego właścicielami byli kolejni nieszczęśnicy.
Marie Antoinette, żona Ludwika XVI, również nie skończyła najlepiej. Oboje zostali straceni podczas rewolucji. A co z kolejnymi właścicielami? Niektórzy z nich mieli zaskakująco pechowy los.
Jerzy IV, król Anglii, miał spore kłopoty finansowe, gdy stał się właścicielem błękitnego cudeńka. Były one tak duże, że po jego śmierci został on sprzedany by spłacić jego długi. Tyle, że król już wcześniej prowadził tak hulaszczy tryb życia, że i bez tego klejnotu traciłby majątek. Nie jest też do końca pewne, czy właścicielem kamienia był król.
Ale to nie koniec. W XIX wieku, (prawdopodobnie 1839 r.) kiedy diament trafił w ręce znanego londyńskiego bankiera Henry’ego Hope’a (stąd jego nazwa), klątwa rzekomo kontynuowała swoje żniwo. Rodzina Hope'ów nie cieszyła się bogactwem zbyt długo, bo wkrótce stracili większość swojego majątku. W 1901 roku z powodu bankructwa kamień został sprzedany.
Potem rzekomo przyszła kolej na słynnego francuskiego jubilera, Jacquesa Colota. Miał on sprzedać diament i... popełnił samobójstwo. Czy to klątwa, czy może zwykły zbieg okoliczności? Trudno powiedzieć, ale historia robi się coraz bardziej złowroga. Rzecz w tym, że nie ma jednoznacznych dowodów na to, że kamień ten trafił w jego ręce.
W 1908 roku diament trafia do sułtana Abdul Hamida z Imperium Osmańskiego. Rok później zostaje sprzedany, a sułtan zostaje zdetronizowany. W tym przypadku, poddaje się w wątpliwość, czy sułtan rzeczywiście był jego właścicielem.
W XX wieku diament trafił do rąk Evalyn Walsh McLean, bogatej Amerykanki, która nosiła go na co dzień, ignorując wszelkie ostrzeżenia o klątwie. Niestety, jej życie również pełne było tragedii. Straciła syna w młodym wieku (9 lat). Córka zmarła w wieku 24 lat, z powodu przedawkowania środków nasennych.
Czy te wszystkie nieszczęścia były przez diament? No bez jaj, diament przecież ich nie pozabijał!
Diament w muzeum Smithsonian
Obecnie Diament Hope znajduje się bezpiecznie w Smithsonian. Czy to oznacza, że klątwa przestała działać? Pytanie czy w ogóle była jakaś klątwa! Może po prostu wszystko to było tylko serią nieszczęśliwych przypadków.
Nie da się ukryć, że diament Hope jest nie tylko jednym z najpiękniejszych klejnotów na świecie. Jego historia pełna jest zwrotów akcji, tajemniczych kradzieży i rzekomych klątw. Choć nikt nie jest w stanie potwierdzić, czy naprawdę przynosił pecha, jedno jest pewne - kto miał go w rękach, z pewnością miał co opowiadać na temat tego niesamowitego klejnotu. Czy odważyłbyś się go kupić?
Warto dodać, że wiele opinii na temat Diamentu Hope i jego klątwy zostało wyolbrzymionych, aby wzbudzać sensację. Często media i ludzie chętnie przypisywali nieszczęścia właścicieli temu błyszczącemu kamieniowi. Ich los był wynikiem ich własnego stylu życia. W końcu, kiedy jesteś monarchą, bankierem lub słynną dziedziczką, presja, konflikty i ryzykowne decyzje są niemal nieodłączną częścią codzienności. Można więc powiedzieć, że choć diament miał w sobie magię i majestat, jego klątwa mogła być po prostu zwykłym pechem wynikającym z trudnych wyborów.
Zapraszamy również do zapoznania się z naszymi pozostałymi artykułami:
- Promocje darmowe pieniądze - dlaczego banki oferują kasę
- Krwawe diamenty - diamenty konfliktowe - co to
- Karaty diamentów oraz ich rozmiary
- Najdroższe monety rzymskie - Aureus Brutusa i sestercjusz Hadriana
- Skarby piratów - czy istniały naprawdę
- Jaka jest najwyższa próba srebra - czy istnieje próba 1000