Alior Bank

Ekstremalne sposoby na oszczędzanie - na wesoło i na smutno

Jak oszczędzać pieniądze w smutku i radości

 

Oszczędzanie to często smutna konieczność, a nie wybór. Wielu ludzi zamiast spełniać marzenia, musi liczyć każdy grosz, kombinować i szukać sposobów, żeby jakoś dotrwać do końca miesiąca. To przykre, że tak wiele osób musi rezygnować z drobnych przyjemności, bo portfel świeci pustkami. Ale w tej całej oszczędnościowej rzeczywistości, gdzie każdy grosz ma swoją wagę, warto znaleźć chwilę na oddech. I na uśmiech. Bo czasem, zamiast się zamartwiać, lepiej obrócić to wszystko w żart.

Dlatego właśnie powstał ten tekst. Nie po to, żeby się z kogoś śmiać, ale żeby dodać trochę humoru do codziennych trosk. Bo czasem śmiech to najlepsze lekarstwo na problemy. A jeśli ktoś dzięki temu poczuje, że nie jest sam w tym oszczędnościowym "sporcie ekstremalnym", to będzie to małe zwycięstwo. W końcu, nawet w najtrudniejszych sytuacjach warto znaleźć coś, co poprawi nam humor. Przekroczmy granice logiki i rozsądku, żeby zobaczyć, jak daleko można się posunąć w imię "paru złotych więcej".

Więc gotowi na chwilę zabawy w świecie absurdalnego oszczędzania? No to zaczynamy!

Poranek

 

Przykłady ekstremalnego oszczędzania

 

Herbatka "z odzysku"

Na wesoło: Witamy w świecie herbaty wielokrotnego użytku! Jedna torebka - cały tydzień radości. Dziś earl grey, jutro ledwie grey, a w piątek… sama woda z nadzieją na aromat. Ekstremalni oszczędzacze podgrzewają wodę do 90 stopni. Do wrzątku trzeba prądu, a to już przesada.

Na smutno: "Kiedyś szukałem herbaty w śmietniku - zwierza się Janusz, miłośnik cięć budżetowych. Była tylko trochę zużyta. Ludzie wyrzucają skarby". I tak herbata zostaje napojem o bardziej złożonej historii niż rocznikowe wino.

 

Światło? Nie, dziękuję!

Na wesoło: Światło w domu? Przeżytek. Lampka LED za 5 groszy na godzinę? Zbędna ekstrawagancja! Prawdziwi oszczędzacze wracają do korzeni - żyją jak średniowieczni mnisi. Zasada "wschód słońca - pobudka, zachód - spanko".

Na smutno: "Zapomniałam, jak wygląda mój mąż - śmieje się Kasia. - Siedzimy wieczorami po ciemku i tylko słyszę jego głos". Ciemność to nowy romantyzm.

 

Grzejnik? Tylko z kota

Na wesoło: Zima zbliża się wielkimi krokami? Nie martw się! Wystarczy opatulić się kotem. Kot generuje ciepło, nie zużywa prądu, a przy okazji - mruczy. Dla bardziej wymagających - można przygarnąć psa. Im większy, tym lepiej grzeje. Tyle, że pies też kosztuje.

Na smutno: "Kiedyś wróciłam do domu i zobaczyłam, że mąż siedzi na kanapie z kotem zawiniętym jak grzejnik pod swetrem - wspomina Ania. - Powiedział, że kot grzeje za darmo, więc po co przepłacać?". Ekstremalne oszczędzanie sprawia, że nawet zwierzak staje się elementem domowego ogrzewania.

 

Gratisy - nowa dieta cud

Na wesoło: Masz ochotę na obiad? Idź na targ pod koniec dnia. Wystarczy kilka smutnych pomidorów, nadgniła cebulka i gratisowy banan. Dla bardziej doświadczonych oszczędzaczy - sklepy z degustacjami. Dwa okrążenia po hipermarkecie i kolacja gotowa. "Panie, to bez limitu? ... No to jeszcze jeden kawałeczek…"

Na smutno: "Przez tydzień jadłem parówki, które dostałem na degustacji" - mówi Marek. "Zaoszczędziłem 30 zł. Straciłem godność".

 

Woda z kranu? Coś lepszego!

Na wesoło: Kto powiedział, że trzeba płacić za wodę? Oto nowy trend: zbieranie deszczówki. Ustawiasz wiadro na balkonie, czekasz na deszcz i voilà! Czysta woda "prosto z natury". Prawdziwi oszczędzacze potrafią myć się w kałuży. "Bo skoro pies może, to ja też!"

Na smutno: "Piorę tylko wtedy, jak muszę. Ubrania są do noszenia, a nie do prania" - mówi Zdzisław. Jego koszulka ma więcej historii niż niejeden muzealny eksponat.

 

Wszystko za złotówkę

Na wesoło: Ekstremalni oszczędzacze mają swój raj - second handy, lumpeksy, bazary. Taniej się nie da. Sweter za złotówkę? Biorę dwa. Nawet jeśli jeden ma dziurę wielkości Morskiego Oka w Tatrach. Kreatywność nie zna granic.

Na smutno: "Kupiłam płaszcz za grosze, ale nie zauważyłam, że pachnie jak babcina szafa z 1960 roku. Próbowałam wietrzyć miesiąc. Nie pomogło" - żali się Monika.

 

Samochód? Przecież mam nogi!

Na wesoło: Auto to luksus, paliwo to ruina, więc czas na rower! I niech was nie zraża zima. Czapka, rękawice, trzy swetry i można jechać. Bonus? Hartowanie organizmu i brak korków.

Na smutno: "Raz pojechałem rowerem do pracy przy -15 stopniach - wspomina Bartek. - W połowie drogi zamarzła mi kierownica. Wróciłem do domu, ale jako bałwan".

oszczędzanie

Minimalizm na poziomie eksperta

Na wesoło: Mieszkanie za drogie? Wyrzuć wszystko! Zostaw jeden materac, jedno krzesło i kubek. W duchu minimalizmu wszystko staje się zbędne. Ekstremalni oszczędzacze twierdzą, że nawet okna to luksus. "Zasłaniam je kartonem. Gratis ze sklepu z AGD!"

Na smutno: "Kiedyś mój znajomy sprzedał drzwi wejściowe. Powiedział, że nie potrzebuje, bo i tak nikt go nie odwiedza" - wspomina Marek. "To już nie oszczędzanie, to styl życia".

 

Dzieci i oszczędzanie? Szkoła życia

Na wesoło: "Mamo, kupisz mi zabawkę?" - "Zrób sobie z kartonu!". Ekstremalni rodzice wiedzą, jak uczyć dzieci kreatywności. Zamiast lodów na mieście - kostki lodu z zamrażarki. Smak neutralny, ale chłodzą idealnie.

Na smutno: "Kiedyś tata zrobił mi piłkę z gazet i taśmy klejącej. Grałem nią przez cały rok. - mówi Kuba. - Nie pamiętam, żeby się nie rozpadła. Ale zaoszczędził".

 

Pasta do zębów? Wyciskanie do ostatniego milimetra

Na wesoło: Tubka pasty skończona? Nie ma takiej opcji! Ekstremalni oszczędzacze wyciskają pastę jak zawodowcy. Rolowanie, przecinanie, drapanie łyżeczką. Gdy myślisz, że już nic nie zostało, okazuje się, że to dopiero połowa zawartości.

Na smutno: "W dzieciństwie mama kazała mi wyciskać pastę z tubki do ostatniej kropli - wspomina Zosia. - Raz znalazłam tatę z nożyczkami. Przeciął tubkę na pół i jeszcze przez tydzień myliśmy zęby".

 

Podróże? Na stopa lub na piechotę

Na wesoło: Chcesz zwiedzać świat? Autostop to opcja dla oszczędnych! Trochę cierpliwości, uśmiech na twarzy i można ruszać w drogę. W bonusie - nowe znajomości i przygody do opowiadania. Wersja dla ekstremalnych - piesze wycieczki. "500 kilometrów? Pfff, akurat na weekend".

Na smutno: "Nie stać mnie było na bilet autobusowy, więc poszedłem pieszo do cioci - opowiada Tomek. - Trzy dni wędrówki, ale zaoszczędziłem 50 zł. I schudłem 3 kilo". Taka podróż życia może jednak okazać się dość męcząca.

Alior Bank

Kanapki? Z powietrza

Na wesoło: Chleb to podstawa, ale dodatki? Kto by się nimi przejmował! Ekstremalni oszczędzacze wynaleźli "kanapkę powietrzną". Dwa kromki chleba i… nic więcej. Zero dodatkowych kalorii, koszt - równie niski. Jakby luksus, bo można zrobić "kanapkę z widokiem".

Na smutno: "Zdarzyło mi się jeść suchy chleb przez tydzień - wspomina Adam. - Wmawiałem sobie, że to dieta detoksykująca. W końcu modne jest jedzenie minimalne". Czasem oszczędność bywa gorzka.

 

Papier toaletowy - cenny jak złoto

Na wesoło:
Papier toaletowy w oszczędnym domu to dobro luksusowe. Używasz oszczędnie, listki liczysz jak skarby. Kreatywni oszczędzacze przerzucają się na gazetki reklamowe. Nie jest miękko, ale za to kolorowo.

Na smutno: "Pamiętam, jak rodzice kazali mi używać gazet zamiast papieru - mówi Basia. - Miało być taniej. Tylko że gazety nie były tak delikatne jak obiecali".

 

Telewizor? Patrzymy w ścianę

Na wesoło: Po co płacić za prąd, skoro można użyć wyobraźni? Telewizor to przecież zbytek. Ekstremalni oszczędzacze organizują seanse "patrzenia w ścianę". Wystarczy dobry humor i trochę fantazji. "A teraz lecą wiadomości! Witaj, wyobraźnio!".

Na smutno: "Mój ojciec zrezygnował z telewizora, bo żarł prąd - wspomina Jarek. - Siedzieliśmy wieczorami w ciszy, każdy patrzył w swoje myśli. To była nowa wersja programu familijnego".

oszczędzanie

Lodówka? Balkon wystarczy

Na wesoło: Po co płacić za prąd, skoro natura daje nam darmową chłodziarkę? Ekstremalni oszczędzacze zimą wynoszą jedzenie na balkon. Mleko? Jest. Jajka? Są. Cały obiad? Proszę bardzo! W bonusie - szybki dostęp do jedzenia, jeśli tylko nie przyjdzie sąsiad z krukiem.

Na smutno: "Kiedyś zapomniałem, że zostawiłem zupę na parapecie - mówi Damian. - Rano okazało się, że koty z sąsiedztwa już się poczęstowały. Ale za prąd nie zapłaciłem, więc było warto... prawie".

 

Telefon? Bateria do końca życia

Na wesoło: Telefon naładowany do 100%? Nie dla oszczędzacza! Ładujesz tylko do połowy, bo przecież "oszczędność prądu to podstawa". A jak bateria padnie? To znak od losu - czas na odpoczynek od technologii.

Na smutno: "Kiedyś próbowałem ładować telefon z dynama rowerowego - opowiada Marek. - Zajechałem pół osiedla, a naładowałem 3%. Ale przynajmniej spaliłem kalorie".

 

Restauracje? Co to takiego?

Na wesoło: Wyjście do restauracji to jak wakacje na Malediwach - nieosiągalne dla oszczędzacza. Zamiast tego? Domowe "kulinaria". Zupa z wczorajszych resztek, kanapki ze wszystkim, co znalazłeś w lodówce i deser… powietrze z posypką. Wykwintność level master.

Na smutno: "Raz poszliśmy do restauracji, ale zamówiliśmy tylko wodę z cytryną - wspomina Ewa. - Przez godzinę udawaliśmy, że czekamy na znajomych. W końcu i tak wyszliśmy głodni".

 

Własny ogródek - skarb oszczędzacza

Na wesoło: Marzysz o tanich warzywach? Zasadź własne! Ekstremalni oszczędzacze uprawiają wszystko - od pomidorów po cebulę - nawet w doniczkach na parapecie. Wersja hard: ziemniaki w workach po cukrze.

Na smutno: "Kiedyś wyhodowałem sałatę na balkonie - mówi Adam. - Urosła jedna główka. Ale zanim zdążyłem ją zerwać, gołębie mnie ubiegły".

 

Woda w toalecie? Natura pomaga

Na wesoło: Ekstremalne oszczędzanie wkracza do łazienki. Zamiast spuszczać wodę po każdej wizycie, wystarczy hasło: "jeśli jest żółto - czekamy, jeśli brązowo - działamy". Wersja przyrodnicza? Deszczówka do spłuczki.

Na smutno: "Kiedyś zebraliśmy wodę po praniu, żeby spuścić ją w toalecie - mówi Tomek. - Żona stwierdziła, że to już przesada. Ale rachunek był niższy".

 

Pranie? Tylko w wersji "naturalnej"

Na wesoło: Pralka to prawdziwy pożeracz prądu i wody! Ekstremalni oszczędzacze stawiają na starą szkołę - pranie ręczne. Najlepiej w wannie, przy użyciu szarego mydła. A dla pełnej ekologii? Wywieszanie prania na deszczu. Płukanie gratis!

Na smutno: "Raz postanowiłem wyprać koszule w rzece - wspomina Paweł. - Udało mi się je wyprać, ale zanim wyschły, ryby zdążyły je podziurawić. Przynajmniej za prąd nie zapłaciłem".

 

Fryzjer? Lustro i nożyczki

Na wesoło: Strzyżenie za 50 zł? Nie, dziękuję! Wystarczy lusterko, nożyczki i odrobina odwagi. Efekt? Styl "na własną rękę" z bonusowym wyzwaniem: "ile uciąć, żeby nie płakać?". Prawdziwi mistrzowie oszczędzania przechodzą na level wyżej - golarka na zero i problem z głowy!

Na smutno: "Kiedyś żona próbowała obciąć mnie nożyczkami kuchennymi - opowiada Krzysiek. - Efekt był tak tragiczny, że przez dwa tygodnie chodziłem w czapce. Nawet w domu".

 

Sztućce? Ręce też dają radę

Na wesoło: Zmywanie to strata czasu i wody. Ekstremalni oszczędzacze wiedzą, że sztućce są zbędne. Zupa? Z miski do ust. Kanapka? Bezpośrednio z ręki. Wersja "przyjęcie gości" - każdy przynosi własną łyżkę.

Na smutno: "Przez miesiąc nie mieliśmy zmywaka - wspomina Antek. - W końcu stwierdziłem, że sztućce to zbytek. Jedliśmy wszystko rękami. Nawet spaghetti. Trochę gorzej z zupą".

 

Kwiaty? Sztuczne z odzysku

Na wesoło: Chcesz mieć piękny dom pełen kwiatów? Ekstremalni oszczędzacze idą po linii najmniejszego oporu - kupują sztuczne kwiaty na targu albo odzyskują z ozdób ślubnych cioci. Kwitną cały rok, podlewanie zbędne!

Na smutno: "Kiedyś wzięłam kwiaty z cmentarza - opowiada Magda. - Wydawały się jeszcze całkiem świeże. Mama powiedziała, że przesadziłam. I miała rację".

 

Mydło? Wersja "do ostatniej kostki"

Na wesoło: Mydło się kończy? Nie wyrzucaj! Prawdziwi oszczędzacze zbierają końcówki i sklejają je w nową kostkę. Efekt? Artystyczna mozaika o zapachu lawendy, cytryny i czegoś, czego lepiej nie analizować. Wersja pro: rozpuść resztki w wodzie i zrób "płynne mydło DIY".

Na smutno: "Zawsze zbieram końcówki mydła - mówi Ela. - Kiedyś goście pytali, dlaczego w łazience mamy coś, co wygląda jak kawałek betonu. No cóż, oszczędność ma swoje skutki uboczne".

ekstremalne oszczędzanie

Okulary? Taśma klejąca nie zawodzi

Na wesoło: Zepsute okulary? Ekstremalni oszczędzacze mają swoje rozwiązanie: taśma klejąca lub drucik. Design rodem z lat 80., ale widzisz wszystko jak trzeba. A jeśli nie? Zawsze można poprawić - oszczędność wzroku gratis!

Na smutno: "Miałem okulary sklejane przez trzy lata - mówi Marek. - Taśma była już tak gruba, że zasłaniała mi pół pola widzenia. Ale nowych nie kupiłem. To się nazywa upór".

 

Naczynia jednorazowe… wielokrotnego użytku

Na wesoło: Jednorazowe talerzyki i sztućce? Kto powiedział, że "jednorazowe" to na serio? Ekstremalni oszczędzacze myją je delikatnie i używają aż do zdarcia. Plastikowy talerzyk ma więc więcej historii niż porcelana z babcinej kolekcji.

Na smutno: "Raz używaliśmy tych samych plastikowych sztućców przez cały tydzień - wspomina Tomek. - Na końcu widelec był już tak wygięty, że przypominał znak zapytania. Ale przetrwał!".

 

Darmowe próbki - zestaw luksusowy

Na wesoło: Po co wydawać na kosmetyki, skoro można za darmo? Próbki to skarb każdego oszczędzacza. Krem do twarzy, szampon, perfumy - wszystko w wersji mini. Zbierasz miesiąc, masz spa w domu. Wersja dla ambitnych: "Zapisuję się na konferencje. Darmowe długopisy i notesy? Biorę!".

Na smutno: "Przez pół roku myłam włosy próbkami szamponu - przyznaje Basia. - Zapasy były zebrane z aptek i drogerii. Włosy pachniały różnie, ale portfel był pełny".

 

Prąd? Za darmo u znajomych

Na wesoło: Telefon trzeba naładować? Laptop padł? Nic prostszego - idziesz do znajomych "na pogawędkę". Ładujesz sprzęty, pijesz herbatę i wychodzisz z pełnym akumulatorem. Ekstremalni oszczędzacze mają listę domów "z darmowym prądem".

Na smutno: "Kiedyś kumpel wpadał do mnie codziennie z telefonem - opowiada Adam. - W końcu zapytałem, czy nie ma własnego gniazdka. Odpowiedział, że oszczędza. Zostałem jego stacją ładującą".

 

Imprezy? Zaproś siebie na kolację

Na wesoło: Kolacja ze znajomymi? Taniej jest… zaprosić samego siebie! Ekstremalni oszczędzacze organizują "uczty jednoosobowe". Menu? Sucha bułka, woda z kranu i dobry humor. Goście? Odbicie w lustrze - zawsze jest do kogo pogadać.

Na smutno: "Raz koleżanka zaprosiła mnie na imprezę składkową, ale zamiast chipsów przyniosłam… pustą miskę - śmieje się Marta. - Powiedziałam, że to symbol oszczędzania. Nie zrozumieli żartu".

 

Zakupy? Tylko z listą "niekupowania"

Na wesoło: Każdy oszczędzacz wie, że lista zakupów to podstawa. Ale lista "niekupowania" to wyższa szkoła jazdy! Zapisujesz na niej wszystko, co ci się spodobało, ale czego nie potrzebujesz. Efekt? Radość z odmówienia sobie kolejnych rzeczy i duma, że "wygrałem z konsumpcjonizmem".

Na smutno: "Kiedyś stałem w sklepie godzinę, przekonując się, że nie potrzebuję czekolady za 4 złote - mówi Łukasz. - Wyszedłem z pustym koszykiem".

 

Ekstremalne oszczędzanie to temat pełen absurdów i śmiechu, ale bywa też smutnym obrazem życia. Czasem oszczędzamy by kupić coś ekstra, a czasem z konieczności. Warto jednak pamiętać, że granica między kreatywnością a desperacją jest cienka jak herbata z piątego parzenia. Ale jeśli przy okazji uda się zaoszczędzić… no to czapki z głów - najlepiej z lumpeksu!

Zapraszamy również do zapoznania się z naszymi pozostałymi artykułami:

PKO BP